16 maja 2024

Jak wiemy przez Skolwin przebiega w kierunku Polic i Trzebieży Szczecińskiego (tak nazywa się stacja) linia kolejowa 406. Dziś uczęszczana głównie przez transport towarowy do Zakładów Chemicznych Police. Okazyjnie trafiają się kursy do EC Police, Tartaku w Trzebieży i Bazy Paliwowej w Małej Trzebeży. Na odcinku od przejazdu kolejowo-drogowego koło Teleyardu do zwrotnicy na wysokości bloku Stołczyńska 128 ruch odbywa się po dwóch torach. Udałem się dzisiaj na spacer wzdłuż całego odcinka linii kolejowej na Skolwinie. Głównym powodem była oczywiście wycinka i jej składowiska, które (zgodnie z pismem przesłanym do mieszkanki Skolwina) miały zniknąć do końca lipca. Do tego czasu miały również zostać zabezpieczone, oznakowane i kontrolowane przez firmę, która na zlecenie PKP PLK miała dokonać oczyszczenia torowiska. Cóż jak dotychczas, tak i tym razem wszystko okazało się czczymi marzeniami PKP. Mieszkańcy wprost mówią, że to niestety standardowa polityka PKP – tzw. “pies ogrodnika – sam nie weźmie a innemu nie da” Składowiska ciągle są i stwarzają poważne zagrożenie, zarówno dla lasów jak i dla mieszkańców. Nikt tego nie pilnuje, żadnych patroli nikt nie widzi. Oznakowane jest tylko jedno składowisko na Skolwinie. Niedaleko obiektu MOSiR czyli Stadionu Świtu. Tam przywiązano żółto-czarną taśmę co ma gwarantować bezpieczeństwo. Jedna taka hałda już płonęła przy ulicy Stolarskiej. Tylko dzięki czujności mieszkanki Skolwina i szybkiej reakcji naszych Strażaków nie doszło do tragedii. Ogniem zaczynały się już zajmować rosnące przy skłądowisku drzewa. Ogień był tak duży, że doskonale rozświetlał drogę odległą od składowiska przeszło 100m.

Nie trudno sobie wyobrazić czym groziłby pożar dla zabudowań odległych zaledwie 40m od płonącej sterty. 40 m drzew przy trwającej suszy – trzeba być kompletnie pozbawionym wyobraźni by w takim miejscu składować drzewa. A może o to chodziło by ktoś to podpalił by zaoszczędzić na kosztach wywozu.

PKP PLK olewa sobie całkowicie temat bezpieczeństwa. Tłumaczenie, jakoby “PKP PLK nie odpowiadało za to co wyprawia podwykonawca” jak to sugerowano dzisiaj w rozmowie na antenie Radio Szczecin nie do końca jest zgodne z prawdą. Prawo mówi:

Przedsiębiorca ponosi odpowiedzialność za szkody związane z niewykonaniem lub nienależytym wykonaniem umowy, jakie jego klientowi wyrządzili przy wykonywaniu umowy pracownicy. To samo dotyczy odpowiedzialności za szkody spowodowane przez podwykonawców – odpowiada za nie wobec swojego kontrahenta jak za własne działania i zaniechania (art. 474 kc).
Nie ma tu znaczenia to, że podwykonawcę wybrano starannie, a pracowników przeszkolono. Jeśli przy wykonywaniu umowy nie dołożyli oni należytej staranności i wyrządzili szkodę, przedsiębiorca będzie musiał zapłacić odszkodowanie i wziąć na siebie odpowiedzialność za szkody.
Zobacz więcej: https://poradnikprzedsiebiorcy.pl/-odpowiedzialnosc-za-szkody-wyrzadzone-przy-wykonywaniu-dzialalnosci

Tak więc PKP PLK nie dopilnowując podwykonawcy by ten nie stwarzał zagrożenia swoją niekompetencją i brakiem wyobraźni, ponosi konsekwencje takich działań. Może sobie dochodzić wyrównania strat od sprawców podpaleń i podwykonawcy. Nie zmienia to ciężaru winy spoczyającej na firmie PKP PLK. W redakcji uważamy również iż ona winna jako zadośćuczynienie dokonać nowych nasadzeń na Skolwinie (ot choćby przy robionej właśnie polanie rekreacyjnej posadzić drzewa które dadzą cień na placu zabaw i siłowni – taka luźna sugestia)

Jeszcze jedna kwestia. Wycinka miałą objąć 15m od torów. To wymóg zaapisów dotyczący bezpieczeństwa przejazdu. Tymczasem są miejsca gdzie gałęzie rosną nad torem i dotykają trakcji elektrycznej. Są również odcinki zarośnięte krzewami i młodymi drzewami.

Dzisiejszy spacer torowy ujawnił jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Parę dni temu jeden z naszych czytelników z “Górnego Skolwina” zwrócił uwagę na stan torów. “Redakcję macie przy torach i nawet nie wiecie na jakiej bombie pracujecie” Na odcinku gdzie ruch odbywa się po dwóch torach, jeden z nich ma podkłady betonowe, a drugi stare drewniane i spróchniałe. Miejscami trudno mówić o jakichkolwiek podkładach. Luźne śruby lub ich brak a to wszystko na torowisku po którym jeżdżą wagony z kwasami, amoniakiem, czy paliwem. Nie trudno sobie wyobrazić tragedię jaką by wywołało wykolejenie cysterny z amoniakiem.

Dla tych co jednak są niezorientowani. W 2002 roku w Szczygłowicach doszło do wykolejenia się dwóch cystern na torze gdzie pociągi mogły się poruszać z maksymalną prędkością 30km/h. Na szczęście nie doszło do rszczelnienia cysterny z amoniakiem ale pokuszono się o analizę co by było gdyby. Jako rozszczelnienie przyjęto wartości jakie wystąpiły na cysternie z oktanolem który był przewożony w drugim z wykolejonych wagonów. STUDIUM PRZYPADKU – ANALIZA ZDARZEŃ RZECZYWISTYCH jakie zostało wydane po tym wypadku przewiduje:

Stosując model Gaussa dla gazów lekkich, jakim jest amoniak, okazuje się, iż dla panujących warunków pogodowych w obydwu wypadkach strefa zagrożenia przekraczałaby wartość 10 km, a więc znajdowałaby się poza zakresem obliczeniowym modeli. Tak duża strefa oznaczałaby konieczność ewakuacji praktycznie całego miasta Knurów w przypadku uwolnienia ciągłego. Jednakże dla przypadku pojedyńczej cyterny otwór o wielkości 33 x 8 cm spowodowałby, iż czas emisji STUDIUM PRZYPADKU – ANALIZA ZDARZEŃ RZECZYWISTYCH dwufazowej amoniaku wynosiłby zaledwie 2 minuty, a zatem nie byłoby możliwości podjęcia jakichkolwiek działań zapobiegawczych, zwłaszcza iż czas utrzymywania się chmury byłby stosunkowo krótki. W znacznie mniejszym stężeniu amoniak móglby się jednak utrzymywać dłużej w pomieszczeniach zamkniętych. Zatem przeprowadznie ewakuacji i wietrzenie pomieszczeń po przejściu chmury wydaje się koniecznością. Wypadków śmiertelnych można byłoby się spodziewać po przekroczeniu wartości LCL0, która wynosi 1420 mg/m3 przy czasie ekspozycji wynoszącym 4 h. Strefa taka znajdowałaby się w odległości 2,8 km od miejsca emisji (…)

Dla jasności najbliższe zabudowania przy tym odcink linii kolejowej znajdują się 50m od toru!!! Najbardziej odległe zabudowania na ulicy Celulozowej znajdują się 400 metrów od toru.

50%-owe prawopodobieństwo zajścia wypadku śmiertelnego znajdowałoby się w odległosci około 550 metrów od rozszczelnienia

Przypomnę, że te wszystkie obliczenia wykonane zostały tylko dla jednej cysterny kolejowej. A w składach przejeżdżających przez Skolwin na ogół jest ± 30 cystern. Zawsze można powiedzieć, że do tej pory nic się nie wydarzyło to i teraz nic się nie wydarzy. W 2016 takie cysterny wykoleiły się na dworcu Szczecin Dąbie.Na szczęście nie doszło do rozszczelnienia. Do ich wypompowania ściągano strażaków aż z Puław!!! W lutym tego roku wykoleiły się węglarki i lokomotywa na Gocławiu. Kilkakrotnie również blokowane były torowiska i ulice przez defektujące się lokomotywy. Przy jednej z akcji udrażniania toru i wyholowywania zepsutej lokomotywy doszło rozerwania składu. Nie wytrzymały zaczepy wagonów. Do kolejnych wykolejeń w regionie doszło w marcu i w maju tego roku. Tak więc jak się okazuje o katastrofę wcale nie trudno. A tu mamy już doczynienia ze świadomym sprowadzaniem zagrożenia na zdrowie i życie mieszkańców Skolwina.

By jednak nie kończyć tragicznie jest światełko w tunelu. Otóż po nowym roku zaczynają się prace torowe lini 406 co poprawi trochę bezpieczeństwo ale nie zlikwiduje zagrożenia. Są również plany zachodniego obejścia Szczecina przez Stobno i Dobrą co znacząco podniesie bezpieczeństwo ale to pieśń przyszłości…