O małolatach biegających po rujnowanych budynkach papierni pisaliśmy już nie raz. Ale w sobotę zadzwonił do redakcji zbulwersowany mieszkaniec Skolwina i poprosił o pomoc. „Dzwoniłem na 112 i na 986 i nie sposób się połączyć z żadnym z numerów. Wszędzie sekretarka. Na 986 przez 45minut byłem 2 oczekujący w kolejce w końcu odpuściłem. A wiem że redakcja ma kontakt z dzielnicowym, może wam będzie szybciej. Przechodziłem z psem koło torów i widziałem jak grupa dzieciaków przełazi przez tory. Następnie przez dziurę w bramie kolejowej wchodzą na teren dawnej papierni. Do małolatów, dawnej gimbazy łażącej po tym budynku i skaczącej z dachów człowiek już zdążył się przyzwyczaić. Każdy na Skolwinie wie, że to miejsce schadzek małolatów, tych ciekawskich, jak i tych łobuzujących z alkoholem czy gorszymi używkami. Tydzień temu dwie parki szły i się panienki przechwalały, która lepiej robi chłopakowi i żądały oceny (od tych łebasów z którymi szły) która w tym lepsza. Z tym że służby w d… to mają, to norma. Chociaż ostatnio zdażyło się tam radiowóz słyszeć. Ale przed godziną dzieciaki z VI klasy prowadziły ze sobą jeszcze mniejsze, góra III klasa. Czy naprawdę ktoś musi zginąć żeby odpowiednie służby, czy Rada Osiedla, albo radni miejscy się tym zajęli? A może Rada Rodziców? Czy dopiero jak któreś spadnie i kark skręci, albo jeszcze coś gorszego się wydarzy, to wtedy dopiero ktoś coś z tym zrobi? Pamięta pan jak było z tymi co utonęli w basenie ppoż. Wtedy przez kilka dni potrafiły się media sprawą zainteresować, bo trup był. Ale żeby zainteresować się sprawą prewencyjnie, by do tragedii nie doszło to nie ma komu.
Na tak postawioną sprawę nie mogłem być obojętny. Zadzwoniłem do dzielnicowego, zgłosił się dyżurny. Najpierw z pretensjami wyskoczył, że już tłumaczył wczoraj i tydzień temu, że nie do nich należy dzwonić tylko na 112. Po kilku wyjaśnieniach, że nie ze mną rozmawiał, i skoro ludzie do nich dzwonią a nie na 112, to widocznie jest tam jakiś problem. Przyjął łaskawie zgłoszenie i kazał następnym razem dzwonić na 112. Po kilku minutach Stołczyńską na sygnale przejechał radiowóz. Mieliśmy nadzieję, że za chwilę pojawią się pod budynkiem w którym grasowały małolaty. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Po chwili małolactwo ponownie urzędowało na obiekcie.
Po kwadransie od przejazdu radiowozu, czytelnik mocno zdenerwowany sytuacją zadzwonił ponownie. „Widziałeś człowieku co te policjanty nawyrabiały? Przejechały się radiowozem na sygnale i myśleli że kogoś przestraszą. Tylko idiota mógł tak pomyśleć a nie Policjant. Zamiast zostawić jeden zespół przy torach a drugi wysłać na papiernię, to oni sobie wycieczki na sygnałach urządzają. Zrób pan coś bo się naprawdę tragedia wydarzy. Jak nie na obiekcie to niedaj Boże na torach. No zróbcie coś”
Po kilku minutach jeszcze dwa podobne alrmujące telefony otrzymałem. Poprosiłem sąsiada i wybraliśmy się na teren papierni samochodem. Gdy nas zobaczyli to jedna ekipa tych mniejszych uciekła, druga zaś zaszyła się głębiej w budynku. Na zewnątrz na pożarcie zostało dwóch odważniejszych, którzy twierdzili, że przyszli dzieciaki pogonić. Po krótkiej rozmowie obiecali więcej nie przychodzić (jakoś im nie uwierzyliśmy, ale szansę dać trzeba). Opuściliśmy teren obiektu i pojechaliśmy na przystanek Celulozowa (kier.Gocław), na którym na autobus oczekiwała grupa dzieciaków. Odrazu rozpoznaliśmy uciekinierów z papierni. Małolaty ze Stołczyna, dwoje starszych 6-7 klasa i 4 dzieciaków 3-4klasa. Obok 4 starszych. Takie małolactwo tam buszuje. Te również zarzekały się że nie przyjadą już więcej.
Niestety ani właścicielowi terenu, ani służbom odpowiedzialnym nie zależy na tym by do tragedii nie doszło. Wszyscy bezpieczeństwo mają za nic. Ciekawe gdzie byli rodzice dzieciaków? Czy wiedzą jak się pociechy zabawiają na „gościnnych występach?” Każdy weekend, czasami i w tygodniu buszują po ruinach grupy małolatów. Chodzą po torach w tą i z powrotem. Policję o niebezpiecznych zabawach dzieciaków informują i pracownicy papierni i mieszkańcy Skolwina, o czym powiedział sam dyżurny KRP. Ale jak widać i słychać nic z tą wiedzą nie robią. Wyłapali by kilka razy towarzystwo, zatrzymali i kazali rodzicom z komendy odebrać, może spokój by się zrobił. A jak nie i dalej tych samych by łapali no to już prawo przewiduje jakieś konsekwencje. Jak kary będą niuchronne i dotkliwe to i rodzice się zdyscyplinują. Czas tolerowania „wypadów na papiernię” już się skończył. Tam już po wizytach złomiarzy nie jest bezpiecznie.
Dziwi tylko, że właściciel nie zabezpiecza należycie terenu, i nie pilnuje obiektu. Zresztą nie tylko małolaty forsują ogrodzenie. Pracownicy firmy Apis również jak złodzieje przez płot i tereny prywatne chodzą do sklepu a kilku zrobiło sobie taką złodziejską drogę do i z pracy. Również dile od czasu do czasu tu transakcji dokonują. Zaraz się odezwą wielcy obrońcy uciemiężonych, którym na droodze do pracy ktoś tereny prywatne zrobił, tory położył a już ten mur ogrodzeniowy to wyjątkowa bezczelność. A w ogóle jak można takiego delikwenta złodziejem nazywać. Ano niestety tak stanowi prawo. A takie lekceważenie problemu prowadzi później do tragedii.
Może, jakby właściciel terenu drutem kolczastym bramę połatał, płot wyprostował i z góry betonowego ogrodzenia (tak jak Apis) rozciągnął potrójną szykanę z drutu kolczastego, może to by powstrzymało, a już na pewno skomplikowało dostanie się na ten niebezpieczny niszczejący obiekt. Samo ogrodzenie, przez te eskapady, wymaga już wielu poprawek. Mamy nadzieję, że po tym artykule zostaną podjęte działania. Zarówno przez służby (Policja i Straż Miejska) jak i tych co coś mogą mieć do powiedzenia w sprawie tych terenów. W obu szkołach powinny zostać podjęte jakieś dyscyplinujące działania, a i na tym terenie i obiekcie powinni częściej się pojawić patrolujący. Liczymy również na zainteresowanie radnych osiedlowych i miejskich tym tematem. Może pod ich delikatnym naciskiem służby, ale i odpowiednie wydziały UM, wymusiłyby na właścicielu terenu naprawę ogrodzenia i lepsze jego zabezpieczenie przed wtargnięciem włamywaczy a zwłaszcza dzieciaków. Liczymy również na zaangażowanie LOG w sprawę by również i oni porozumieli się z właścicielem tego terenu by zabezpieczył i teren i obiekt zanim dojdzie do tragedii. Na pewno nie może powiedzieć że nie wie nic o tym, a takie niedbalstwo i niewłaściwe zabezpieczenie terenu może mieć konsekwencje również dla niego. Po co kusić los…