22 listopada 2024

” W odpowiedzi na zapowiedziane strajki w okresie egzaminów, mówimy wam i tym protestom stanowcze NIE!!! NIE dla terroryzowania uczniów groźbami strajku! NIE dla presji i szantażu emocjonalnego na uczniach! NIE dla łamania praw ucznia przez was! Zapowiadamy pozwy sądowe gdy tylko sytuacja będzie się przedłużać i już teraz apelujemy do Prokuratury Generalnej o sprawdzenie czy dotychczasowe działania nauczycieli nie noszą znamion przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu uczniów. NIE będziemy tolerować dalszego pastwienia się przez was nad niewinnymi uczniami.”

Takimi słowami rozpoczyna się list grupy rodziców, którzy 1 marca dostarczyli swój ostry w tonie list zarówno do organizacji związkowych w szczecińskiej oświacie jaki i zachodniopomorskiego kuratorium i urzędu miasta (prezydent miasta i komisja ds. edukacji RM). Pismo otrzymały też media.

Muszę na wstępie podziękować naszym skolwińskim nauczycielom za to, że pomimo zrozumiałego zawodowego niezadowolenia, uchronili naszych uczniów przed obecnymi strajkami. Że nadal mogą z podniesionym czołem być wiarygodnymi w tym co uczą i jak kształtują młodych ludzi. Cieszy mnie, że wciąż są nauczyciele, którzy są wierni czemuś co określa się misją nauczyciela. Słusznie mówi się o tym, że tak jak do bycia księdzem czy lekarzem również do bycia nauczycielem trzeba mieć powołanie. Dziękuję w tym miejscu wszystkim nauczycielom, którzy walcząc razem ze swoją grupą zawodową o “lepsze być”, zachowali przytomność i nie popierają absurdalnych form protestu. Naprawdę jako rodzice jesteśmy z wami. Ale jednocześnie przeciwko formom protestów szkodzącym naszym dzieciom.

Jak czytamy we “wstępniaku” jakim w mailu do redakcji opatrzono list “ton listu jest odpowiedzią na styl dyskusji i narrację jakie narzuciły organizacje związkowe ZNP jak i Solidarność Oświaty ze Szczecina. To one atakując w absurdalny sposób rodziców proszą o wsparcie. Dziwna formy obrony przez atak”. Żądają również zajęcia się sprawą z urzędu przez prokuraturę pod kątem możliwości popełnienia przestępstwa przez oświatowe organizacje związkowe i protestujących nauczycieli z Art. 160 § 1. Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. a także sprawdzenia zwolnień lekarskich na jakich przebywali nauczyciele pod kątem wyłudzenia pieniędzy z budżetu państwa.

Na swoim profilu społecznościowym “Rodzice Przeciw Strajkom” publikują cały list wraz z wcześniej wydanym (podczas strajku L4) oświadczeniem fundacji Rodzice Szkole, które bardziej stonowanym językiem wzywa skłóconych do porozumienia i również potępia formy strajku godzące w uczniów. Fundacja ta wydała również 1 marca (w dniu w którym w Szczecinie “Zatroskani Rodzice” złożyli listy zainteresowanym stronom) nowe oświadczenie dotyczące już samego strajku nauczycieli na zdjęciu poniżej.

Dzisiaj w porannej audycji w Radiu Szczecin niejako wywołana do tablicy, obecna w studiu radna Renata Łażewska, wspomniała o liście rodziców zwracając uwagę, na jej zdaniem, nieodpowiedni język i anonimowość jego. Ale sama, jako Renata Łażewska nauczyciel i egzaminatora – co podkreśliła, również nie zgadza się z tą formą protestu.

Cóż ja jako ojciec mający dzieci w wieku i klasach, które stały się kartą przetargową dla buntowniczej części nauczycieli popieram głos rodziców. Skoro dla tej grupy nauczycieli uczeń zostaje uprzedmiotowiony do broni w walce, to przepraszam, ale ja mam jednoznaczne skojarzenie z terroryzmem. To oni wykorzystują dzieci jako tarcze i formę zakamuflowanej broni. Dzisiaj w Polsce, wolnej od terrorystów, mamy grupę zawodową, która w części postępuje i zachowuje się identycznie. Pytanie czy faktycznie jesteśmy wolni od terroryzmu? Jako rodzic rozumiem tych, co się boją ujawnić by z imienia i nazwiska podpisać list. Wiem, że szczecińscy nauczyciele, w dużej części, od kilku lat skupieni są mocno na walce z rządem i polityce a nie kształceniu. W swoim wieloletnim doświadczeniu oświatowym zauważyłem również, że przez nieustanną walkę polityczną, moralną i etyczną ta wojująca grupa jest bardzo mściwa w stosunku do dzieci (uczniów) za wszystko co ich dotyka. Biedny jest uczeń, który głośno wyrazi odmienne poglądy od tegoż nauczyciela, a już całkiem ma przegrane, gdy na zebraniu rodzice wyrażą krytyczne uwagi do tego co się dzieje w szkole czy klasie.

“Mnie kur… nie interesuje skąd wasze dzieci posiądą wiedzę, ja jestem od jej egzekwowania” – takimi słowami potrafi oznajmić rodzicom nauczycielka w szczecińskiej szkole swój stosunek do nauczania przedmiotu. Inna, nauczycielka języka w “czarny czwartek” przez 30 minut tłumaczyła dzieciom “swój stosunek” w sensie do akcji jak i partnerki życiowej. Jak to cudownie i w ogóle. Nie istotne dla niej prawo. Zamiast uczyć dzieci języka, ważniejszym jest chwalenie się swoją alkową. Z kolei nauczycielka biologii potrafi przez pół lekcji robić wykład na ten spóźniania i nieuczenia się, wprowadzając się przy tym w taki stan, że nie potrafi dalej prowadzić zajęć. W efekcie przez jedno półrocze dzieci miały 1/3 zajęć edukacyjnych a 2/3 zajęć poświęconych wyrażaniem jej opinii na tematy niezwiązane z przedmiotem. To tylko niektóre przykłady ze szczecińskiej oświaty, których naprawdę wiele można mnożyć. To niestety ma miejsce w szczecińskich szkołach. Od blisko 15 lat jestem zaangażowany w system edukacji aktywnie angażując się w pracę rad rodziców na kolejnych etapach edukacji moich dzieci. Od przedszkola po szkoły średnie. W różnych kursach i szkoleniach ze świata edukacji przez ten czas brałem udział. W jednej ze szkół uczestniczyliśmy w genialnym programie “Szkoła współpracy”. Ostatnio Ogólnopolskie Forum Rad Rodziców w Warszawie. Była to również okazja do dyskusji i zapoznania się z problemami w innych regionach kraju. Niestety sprawa wydaje się poważna. Szkoły w Polsce przestają być “Szkołami współpracy” a stają się “hyde parkiem” polityczno/moralno/etycznym. Czy tak ma wyglądać edukacja przyszłości?

Może i ostre słowa i sformułowania list zawiera. Trudno się nie zgodzić z tą opinią. Na pewno wbijają przysłowiowy kij w mrowisko. Każdy kij ma dwa końce. Moim skromnym zdaniem to jest właśnie drugi koniec kija którym Solidarność Oświatowa uderzyła w rodziców. Kija którym macha bez opamiętania ZNP. Organizacja które przez dwadzieścia lat rządzenia przez obecnego szefa nie zdołała zaproponować rządzącym wszystkich opcji politycznych, żadnego sposobu rozwiązania ich problemów. W momencie kiedy, ktoś zaczyna z nimi rozmawiać i znajdować sposób rozwiązania sytuacji oni zachowują się zgodnie z powiedzeniem “dasz palec wezmą całą rękę”. Miałem okazję osobiście spotkać się na wspomnianej wcześniej konferencji z panią minister i poznać plany ministerstwa, fakty ministerstwa z dotychczasowych działań i wydatkowania pieniędzy w zestawieniu ministerstwo-samorządy lokalne.

Miałem okazję zobaczyć również jak jedna konferencja jest relacjonowana w mediach przez te, które w niej brały udział. Cóż nie wiele wspólnego to co pojawiło się w przekazie miało z rzeczywistością. Obrazuje to jakie jest zainteresowanie mediów w ogóle tematem edukacji. Kompletnie nie interesowali się wydarzeniem w którym uczestniczyli przedstawiciele Rad Rodziców z całej Polski. Jedyna taka okazja by poznać pracę i zaangażowanie rodziców w szkole.

Nawet lokalne szczecińskie media o rodzicach w szkole piszą tylko wtedy gdy pojawi się jakaś kryminalna sprawa. Najwięcej antenowego czasu poświęcano sprawie finansów Rad Rodziców. Na co dzień rodziców nie widzą, jakby ich nie było w ogóle. Może jeszcze na rozpoczęcie roku szkolnego czy przy okazji jakiegoś “+” nie dostrzegając kompletnie, że w systemie edukacji szkołę stanowią trzy organy Rada Pedagogiczna z Dyrektorem szkoły – Rada Rodziców i Samorząd uczniowski. To w końcu pierwsza forma demokracji w której się spotykają rodzice, nauczyciele i uczniowie.

Takie spore rozdarcie między rodzicem a redaktorem. Z jednej strony rozumiem media i to co jest obecnie nośne (na pewno nie są to Rady Rodziców) z drugiej, jako rodzic właśnie, życzyłbym sobie by od czasu do czasu i o rodzicach, i o radach rodziców w szkole się mówiło. Co istotne w normalnych godzinach, a nie tylko w blokach nocnych, jak o stowarzyszeniach. Jakoś aktywność społeczna nie medialna jest.

Tak się porobiło, że w niektórych ciężkich/buntowniczych przypadkach identycznie rodziców traktują nauczyciele. Przypominają sobie o nich jedynie gdy muszą spełnić prawne aspekty związane z systemem oświatowym, albo gdy potrzebują ich wsparcia w protestach. Wtedy pamiętają i zabiegają różnymi sposobami o głosy poparcia. Ale na co dzień nas traktują jak powietrze. Niestety, z przykrością to piszę, ale zdarza się coraz częściej iż w amoku walki o swoje, podważają w uczniach autorytet rodziców. Często też uprawiają politykę, zamiast robić to za co otrzymują pieniądze. Dlatego i dla mnie kompletnie niezrozumiałe i nie do przyjęcia są argumenty z apelu Solidarności dotyczące wycieczek. Nie ten adresat, wzbudzanie w rodzicach poczucia winy za to, że nie dostają wynagrodzenia za czas wycieczki jest nie na miejscu. Rodzice i tak ponoszą koszty uczestnictwa nauczyciela w wycieczce (koszty opiekuna są wliczone w koszty uczestnictwa na wycieczce, które pokrywają rodzice). Z wdzięczności również i za ten czas na wycieczce, jak i cały czas opieki nad pociechami, wyrażali wam swoje podziękowania na koniec roku. Nierzadko były to bony do spa czy droga biżuteria. Tego już autorzy tej odezwy nie wspomnieli. Również to, że wycieczki są w weekendy to nie wina rodziców. Dyrekcje szkół nie zgadzają się na inne terminy, a nie rodzice. Dziwna to narracja. Przyznam, że jako rodzic też byłem mocno poirytowany formą jaką posłużyli się autorzy z Solidarności.

Na koniec jeszcze jeden cytat z listu piszemy do “waszej redakcji, gdyż już przy poprzednich strajkach oświatowych na waszych łamach publikowano list rodziców”. Zgadza się opublikowaliśmy. Tak wtedy jak teraz uważamy, że wszystkie strony konfliktu muszą mieć szansę do wypowiedzenia się. W mediach cały czas obecny jest głos nauczycieli. Niestety głos rodziców przeciwnych tak wtedy jak i teraz nie przebija się w mediach. Wiem też i może również stąd ta anonimowość, rodzice – autorzy listów nie są gotowi do wystąpień medialnych. A konsekwencją tamtego listu była wręcz inwazja mediów na naszą szkołę i łapanie rodziców przychodzących do szkoły z dziećmi. Wtedy zabrakło zwykłej empatii i wyczucia ze strony mediów za co w ich imieniu muszę przeprosić.

Pamiętajmy najważniejsze dla nas rodziców ale i w naszej opinii winno być i dla nauczycieli dobro ucznia. To od nich zależeć będzie nasza przyszłość.

Maciej Zaśko