22 listopada 2024

fot. Anna Fijałkowska/TVP

O Skolwinie, Radzie Osiedla oraz telewizyjnej rywalizacji

Dzień Dobry. Na początek gratulujemy wygranej. Odkąd znalazł się Pan w programie, ta piękniejsza część Skolwina tylko o Panu mówiła. Czy to w szkole, czy przychodni, w Domu Kultury, w sklepach i w Don Seniorze. Nawet w kościele ksiądz proboszcz wspominał. Stał się Pan lokalnym celebrytą. Skolwinianie są naprawdę dumni z Pana.

Dziękuję bardzo, jest mi bardzo miło, że tyle osób o mnie mówi i tak głośno jest o mojej osobie na Skolwinie. Nigdy nie myślałem, że stanę się tak sławny lokalnie.


fot. Anna Fijałkowska/TVP

Zanim przejdziemy do pytań o program – jest Pan jeszcze Radnym Osiedlowym Skolwina, czyli zaangażowanym w życie osiedla. Jak Pan postrzega Skolwin i co by Pan jeszcze poprawił na naszym osiedlu? Pytanie trochę prowokujące, ale jak wiemy zbliżają się wybory do RO. Jak zachęciłby Pan mieszkańców do kandydowania, a przede wszystkim do udziału w wyborach? No i czy znajdzie Pan czas, by dalej być reprezentantem mieszkańców?

Zgadza się, jestem jeszcze ostatni miesiąc Radnym w Radzie Osiedla Skolwin. Na naszym osiedlu jest jeszcze wiele rzeczy do poprawy, ale liczba tych spraw z roku na rok się zmniejsza. Dążmy do tego, aby żyło nam się lepiej, lecz małymi krokami na pewno jesteśmy w stanie dużo zrobić.

Skolwin zyskał nową wieżę Kościoła pw. Chrystusa Króla, jak również odzyskał dawny blask z zewnątrz i wewnątrz. Powstał Dom Seniora „Don Senior”, do którego uczęszcza ponad 100 seniorów. Zostały wy remontowane nowe drogi a w planach są już kolejne. Powstał nowy plac zabaw na górnym Skolwinie. Trwają pracę nad nowym skrzyżowaniem ulic Orna-Celulozowa-Stołczyńska. Skolwin będzie posiadał nowe miejsce rekreacji na terenie dawnego „Boiska”. Klub piłkarski „Świt-Skolwin” będzie miał nowe zaplecze, którym nie będzie mógł się wstydzić.

Zachęcam mieszkańców do kandydowania do Rady Osiedla, bo to od nas wychodzą inicjatywy i my widzimy problemy naszego osiedla, które możemy zmienić. Ale mądrze podejdźmy do kandydowania, abyśmy mogli razem polepszyć nasze otoczenie.


fot. Anna Fijałkowska/TVP

Niestety, ja kandydować do nowej rady już nie będę, moim priorytetem stało się pracowanie nad umiejętnościami cukierniczymi, aby móc kiedyś posiadać własną pracownię-cukiernię.

Dobrze zostawmy politykę i przejdźmy do programu. Jak już mogliśmy usłyszeć w mediach, nie była to pierwsza próba, więc łatwo nie było?

Droga do programu telewizyjnego nie była łatwa, bo próbowałem się do niego dostać, aż trzykrotnie. Pierwsze moje podejście było w 2017 r. i bardzo liczyłem, że się do niego dostanę. Przeszedłem z I etapu w Poznaniu do II etapu odbywającego się Warszawie, lecz tam nie zostałem wybrany do szczęśliwej dwunastki. W międzyczasie podszkoliłem umiejętności cukiernicze oraz założyłem swój fanpage cukierniczy „bonbon deserownia” i spróbowałem podejść po raz drugi. Niestety nie zostałem wybrany. Nie było mi do śmiechu i nie sądziłem, że spróbuję swoich sił trzeci raz. Przyszedł dzień, w którym to ogłosili kolejny casting do programu „Bake Off – Ale Ciacho!” i mimo dwóch bezskutecznych prób, zdecydowałem się pojechać trzeci raz ze swoimi wypiekami. Wiele osób mówiło, żebym już nie jechał, lecz ja uparcie zaryzykowałem. Przeszedłem I etap dostając się do II w Warszawie. Po powrocie do Szczecina oczekiwałem na telefon z informacja czy się dostałem do programu. I to był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu kiedy dowiedziałem się, że zostałem wybrany jako jeden z dwunastu uczestników.


fot. Anna Fijałkowska/TVP

Jaka atmosfera panowała podczas konkursu, byliście gronem przyjaciół-pasjonatów ciast, czy raczej ostra rywalizacja?

W trakcie realizacji poszczególnych zadań konkursowych staraliśmy się sobie pomagać, na tyle ile byliśmy w stanie. Wiadomo, że nikt innej osobie nie mógł upiec całego ciasta. Jak to w konkursach bywa, każdy walczył o swoje zwycięstwo, więc starał się aby to jego wypiek był najlepszy. Atmosfera jaka panowała w namiocie zostanie w pamięci do końca mojego życia. Każdy starał się pomóc na tyle drugiej osobie na ile mógł i jaką posiadał wiedzę, jakim czasem wolnym gospodarował. Im bliżej finału, tym konkurencja była silniejsza, ale nikt nikomu nie był wrogiem. Poza nagraniami trzymaliśmy się razem spędzając wspólnie czas, poznając się i opowiadając sobie o słodkiej cukierniczej pasji.

Które z konkurencji były najcięższe, sprawiały najwięcej problemów?

Najcięższą dla mnie konkurencją okazał się chleb, który wymagał umiejętności pracy z ciastem na zakwasie i drożdżach, co nie było tak proste, jakby się mogło wydawać. Konkurencja z sernikiem wydawała mi się łatwiejsza, lecz przekonałem się, że więcej nie oznacza smaczniej. Dodając więcej herbaty matcha do sernika spowodowałem, że nie był tak smaczny, jak sobie to wymarzyłem.


fot. Anna Fijałkowska/TVP

Trochę za kulisowych smaczków mógłby Pan skolwiniakom zdradzić?

Wszystko to, co oglądaliście w programie „Bake Off – Ale Ciacho!” to tylko ułamek z tego, ile czasu spędziliśmy w namiocie. Każdy odcinek nagrywaliśmy dwa dni (po jednej konkurencji na dzień). Pieczenie trwało dłużej niż czas telewizyjny odcinka. To co mogliście zobaczyć na ekranach telewizorów, to były same najciekawsze momenty rywalizacji między uczestnikami. Program telewizyjny powstał nie tylko dzięki uczestnikom, jurorom i prowadzącym, ale też dzięki udziałowi kilkudziesięciu osobowego sztabu ludzi, których nie widać i nie słychać.

Bywało, że nagrania zaczynaliśmy wcześnie rano, a kończyliśmy już po zmierzchu.

Namiot w którym nagrywane były odcinki, był czymś nieznanym dla wszystkich uczestników, z początku każdy nie mógł się odnaleźć, bo przecież nie była to domowa kuchnia i znany nam sprzęt, ale po kilku odcinkach czuliśmy się jak u siebie w domu. W każdym odcinku losowane były stanowiska przy których staniemy, i każde charakteryzowało się innymi parametrami np. wilgotnością, czy większym-mniejszym przeciągiem. Trzeba było bardzo ostrożnie podchodzić do każdego przepisu (zwłaszcza z pracą z drożdżami) i zwracać uwagę na warunki panujące na danym stanowisku.

Po nagraniach zawsze wspólnie z uczestnikami spędzaliśmy wolny czas. To była niesamowita przygoda!


fot. Anna Fijałkowska/TVP

Jakie plany na przyszłość? Słyszeliśmy o cukierni i już wielu nie może się jej doczekać, ale czy już teraz możemy gdzie skosztować wypieków Mistrza Marcina?

W najbliższym czasie (czerwiec-lipiec) odbędę 6-cio tygodniowy staż w cukierni jurora Krzysztofa Ilnickiego w Gdańsku. Wierzę, że spędzony tam czas przyniesie mi wiele korzyści.

W przyszłości chciałbym otworzyć własną pracownię-cukiernię z ręcznie wykonywanymi deserami w Szczecinie. Obecnie można mnie spotkać na Szczecińskim Bazarze Smakoszy (ul. Chmielewskiego 18) w co drugą niedzielę pod szyldem „bonbon deserownia”. Markę tę tworze wspólnie z moją siostrą Sarą, która była moim „Aniołem Stróżem” podczas trwania całego programu „Bake Off – Ale Ciacho!” i jest nim do dnia dzisiejszego. Oprócz niej pomagały i pomagają mi inne osoby oraz mocno wspierają, aby kolejny mój cel i marzenie się zrealizowało. Myślę, że gdyby nie oni, to byłoby mi o wiele trudniej wygrać i zwyciężyć i być Polskim Mistrzem Wypieków 5 edycji programu Bake Off – Ale Ciacho! .


fot. Anna Fijałkowska/TVP

Dziękujemy serdecznie za wywiad i czekamy na spotkania na Skolwinie -ufamy, że wkrótce w cukierni przy kawie i ciastku.